Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

środa, 21 stycznia 2015

Koty vs. gender

Dzisiejszy wpis zabazuję na blogu Ernesta Piotra Kuchara z portalu Pogromcy mitów medycznych - czemu? Aby nie być posadzony o przeinaczenia - nie jestem lekarzem, mikrobiologiem ani neurologiem, ani biochemikiem - nie wiem, nie znam się, ja tu tylko sprzątam...

Ale zacznijmy tak kto jest największym wrogiem gender? No poza Chrześcijaństwem oczywiście (bo o Islamie to się one boją wypowiadać wprost)... Normalne kobiety! Kobiecość jest największym wrogiem zarówno gender jak i feminizmu - zacytujmy taki opis; "kobiety wydają się być bardziej inteligentne, czułe, bardziej społeczne i silniej trzymają się zasad." - brrrr koszmar... takie słowa dla gendermanek to niczym polanie diabła święconą wodą...

 Posłaniec Diabła się kłania...

 i choć niektórzy z nas czują się postawieni w  niezręcznej sytuacji...

To nie damy się znów wmanewrować w żadną magię.
Pisz o co chodzi...


Znów sięgam po cytat: "Kraje, (...) są bardziej "męskie", to jest charakteryzują się większymi różnicami między płciami oraz tradycyjnym podziałem na role męskie i kobiece w życiu społecznym oraz większą koncentracją na pracy, ambicjach i pieniądzach, a nie na ludziach i relacjach między nimi.
  
 Uparłeś się mnie wnerwić? 

Dla gendermanek to wizja piekła i Szatana...

Ty mi się Maciek od szefa odpie... znaczy, idź się z myszką pobaw.


No dobrze już piszę jak jest - otóż dość silnie występuje korelacja takich kobiecych kobiet, "męskich" społeczeństw, ciepłego klimatu i ... upodobania do kotów!

No teraz to już przegiąłeś...

Spokojnie już tłumaczę w czym rzecz

czekamy
To dajcie mi w końcu napisać o co chodzi! Stale się wmiałkujecie w wątek, to jak niby mam pisać składnie i po kolei?
No wiesz, ty to zawsze sobie winnego znajdziesz...

Jest też jeszcze inny czynnik: czynnik rzeczywiście sprawczy, lub też o zwiększonym prawdopodobieństwie bycia czynnikiem sprawczym. Taki mały organizm - Toxoplasma gondii. Znów sięgnę po cytat;

"jest jednokomórkowym pierwotniakiem, którego ostatecznym żywicielem są koty, oznacza to, że tylko w ich organizmach pasożyt może dojrzewać i rozmnażać się płciowo. Tak jak większość pasożytów, T. gondii ma złożony cykl życiowy, zamykający się w organizmie ostatecznego gospodarza. Jeśli znajdzie się w innym zwierzęciu, wędruje do mózgu i tak zmienia zachowanie gospodarza, aby zmaksymalizować swoje szanse na dostanie się do kota. Dla gryzoni, oznacza to, że po zarażeniu mniej boją się kotów i są bardziej aktywne, co ułatwia by stały się ich łupem. Ludzie mogą zarazić się pasożytami poprzez kontakt z ziemią skażoną odchodami zarażonych kotów lub poprzez zjedzenie zarażonego mięsa. Ale ponieważ koty w praktyce bardzo rzadko zjadają ludzi,T. gondii otorbia się w naszych ciałach. Mimo to, ewolucyjnie rzecz biorąc, nie ma powodu by powstrzymać pasożyta od wypróbowania strategii, która tak dobrze sprawdza się u innych gospodarzy np. wspomnianych myszy. ZarażenieT. gondii wywoduje chorobę zwaną toksoplazmozą, która objawia się zwykle łagodnymi objawami grypopodobnymi i jest naprawdę groźna jedynie w ciąży dla płodu oraz dla osób z obniżoną odpornością. Pasożyt jest szeroko rozpowszechniony, szacuje się, że może zarażać nawet połowę ludności świata. Naukowcy z Uniwersytetu Medycznego Karolinska Institutet w Szwecji odkryli, że Toxoplasma gondii może wpływać na nasze zachowanie bez zajmowania mózgu. Naukowcy ze Szwecji wykazali, że po zarażeniu, komórki odpornościowe w ośrodkowym układzie nerwowym, zwane komórkami dendrytycznymi zaczęły wydzielać neuroprzekaźnik GABA, który wywołuje uczucie strachu i niepokoju oraz stosowne zmiany zachowania. Osoby zarażone toksoplazmozą  znacznie częściej spotykamy wśród chorych na choroby psychiczne, takie jak schizofrenia, depresja, choroba afektywna dwubiegunowa i zespoły lękowe".

 No teraz to już masz przeje... miałczane
 To nie ja, ja jestem niewinny...

Zreasumujmy - mamy oto pierwotniaka, który z dużą dozą prawdopodobieństwa wpływa na zachowanie ludzi. Mężczyzn także oto ich opis "Mężczyźni zarażeni toksoplazmozą są mniej inteligentni, ale bardziej lojalni, oszczędni i o łagodniejszym usposobieniu". Opis postaw społecznych wywoływanych być może przez pierwotniaka Toxoplasma gondii jest tożsamy z opisem społeczeństw i postaw, uparcie zwalczanych przez gendermanki. 
Ale zastanówmy się, jeśli powyższa teoria zostanie potwierdzona, to cała socjologiczno, antyreligijna pseudofilozoficzna otoczka genderyzmu okaże się równie wartościowa jak przypisywanie powstawania łupieżu... kosmitom!
 Znudziłeś mnie, spadam stąd...

 Ale jeśli jednak pierwotniak tak naprawdę niczego nie modyfikuje? Jeśli owa korelacja jest fałszywa - poniższy model jest równie prawdopodobny; kobiety lubią koty, bo koty są łagodne (dla nich oczywiście), przymilne (ach ta kobieca naiwność) i w ogóle ...kociaste, więc mają je w swoim otoczeniu, co sprzyja zakażeniu toksoplazmozą. takie same kobiety promowały będą mężczyzn co prawda mniej inteligentnych (umiemy się maskować ;-) ) ale za to bardziej nadających się na ojców rodzin niż ci bardziej w typie maczo, lub vikinga. Razem z nimi tworząc społeczeństwa cokolwiek może bardziej rozchwiane emocjonalnie od szwedzkiego. ale za to zdecydowanie przyjemniejsze do życia niż tamto...

 Poszły sobie... ot pisanie po próżnicy.








czwartek, 15 stycznia 2015

Koty Black & White

Czarne i białe - czyli po Polsku czarne na białym (zapachniało seksem w kategorii interracjal ;-) ) - to zwrot którego używamy chcąc zaakcentować iż nic nie ma do ukrycia, bo i tak niczego ukryć nie można.
Zatem niczego ukrywał nie będę.

Niektóre osoby zarzucają mi iż nie lubię kotów, iż robię kotom krzywdę, lub nawołuję do nienawiści międzygatunkowej, że jestem kotofobem, że prześladuję koty ze względu na praktykowaną dietę, że nakłaniam do waśni na tle gatunkowym... itd.

Otóż stanowczo temu zaprzeczam - nie jestem kotofobem - jestem kotorealistą. Lubie koty, szanuję je a nawet umiem wydawać dźwięki które one interpretują w kategoriach godowych... Co nie znaczy że nie jestem wobec nich krytyczny. Otóż jestem, ale pisałem o tym tyle razy że kolejny nie ma sensu.

Black & White 


środa, 14 stycznia 2015

Nazwa ciekawsza niż grzyb

Grzyb to taki sobie... zwyczajny, jak grzyb, ani piękny, ani brzydki, ani niezwykle dobry, ani też trujący - ot grzyb.
Ale za to nazwy...
Ale wpierw bohatera naszego pokazać wypada.

 Pochwiak okazały Volvopluteus gloiocephalus

 Za to w Wikipedii jest podane aż 20 synonimów łacińskich - pod jednym z nich zresztą mi tego grzyba zidentyfikowano na Bioforum

 Przytoczny je zatem - kopia z Wikipedii:
  • Agaricus gloiocephalus DC. 1815
  • Agaricus speciosus Fr. 1818
  • Amanita speciosa Fr. 1818
  • Pluteus speciosus (Fr.) Fr. 1836
  • Volvaria gloiocephala (Fr.) Gillet 1876
  • Volvaria speciosa (Fr.) P. Kumm. 1871
  • Volvaria gloiocephala var. abyssinica Henn. 1891
  • Volvaria speciosa (Fr.) P. Kumm. 1871 f. speciosa
  • Volvaria speciosa var. gloiocephala (DC.) R. Heim 1936
  • Volvariella gloiocephala (DC.) Wasser 1988
  • Volvaria speciosa (Fr.) P. Kumm. 187) f. speciosa
  • Volvariella gloiocephala var. speciosa (Fr.) Bon 1993
  • Volvariella speciosa (Fr.) Singer 1951
  • Volvariella speciosa f. gloiocephala (DC.) Courtec. 1984
  • Volvariella speciosa (Fr.) Singer (1949) f. speciosa
  • Volvariopsis gloiocephala (DC.) Murrill 1917
  • Volvariopsis speciosa (Fr.) Murrill 1918




























 A żeby nie było  tak prosto to w dawnym piśmiennictwie polskim figuruje jako bedłka wytworna lub okazała...

Żeby z jednym grzybem, gdzieś na ruderalnych obrzeżach miasta tyle wydziwiania było... no wiecie państwo... koniec świata... ;-)

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Jurasic park numer kolejny

Tytułem tytułu - Jak wiadomo historia powtarza się często za pierwszym razem jako dramat a za drugim komedia. To samo można napisać o filmach, im dalej tym śmieszniej i głupiej.

Czas odkopać magazyny "aktualnych" zdjeć, by zrobic tam ciut przewiewu, nim kolejny okres wegetacyjny (który w zasadzie wcale się nie skończył - jak tak patrzę na swój ogród) zaowocuje nowymi zdjęciami. Niestety tej zimy ani "moich" wron siwych, ani myszołowów włochatych nie dostrzegłem - trudno, jest ewidentnie za ciepło i nie zlatują tu z północy. Za to miłośnikom myszołowów polecam jazdę nową autostradą Tarnów Rzeszów - będąc kierowcą (więc nie rozglądając się) bez trudu dostrzegłem kilka osobników - w tym jednego siedzącego wprost na słupku przy samej jezdni - wiadomo ptaki to nie wysocy  urzędnicy i swoją inteligencję mają, po co polować skoro wybudowano dla nich darmową stołówkę (co prawda są ogrodzenia ale widać za mało w stosunku do potrzeb jest przejść podziemnych dla zwierzyny i pcha się ona na jezdnie).

Ale wróćmy do wykopków - na pierwszy ogień (choć ten pierwszy to w zasadzie były poprzednie chryzantemy) rzucę moją przygodę ze zwinką.  Zwinka stara, doświadczona (ogon straciła na nauce, jak inni zęby i/lub wątrobę), agresywna. Aura dopadła ją na placu zabaw. Chłopcy szaleli na huśtawkach (mamy plac zabaw pod nosem, ale na Piaskowce jest nieco inna fauna i flora niż u nas więc zarządziłem wycieczkę właśnie tam). Tata dozorował to wszystko z cienia a Aura dozorowała nas. Nagle rozpoczęła intensywne ujadanie - takie wiecie skrzyżowanie wściekłości z ciekawością i rozpaczy z radością - psy to umieją ludzie nie, no może niektóre osoby znane z mediów podczas nagonek na inne osoby.

W każdym razie wiedziałem że coś ma, coś czego zjeść nie może, lub nie chce (bo jak je to się nie chwali), ale coś co jest z całą pewnością ciekawe także dla mnie - liczyłem na jakiegoś większego owada. Tymczasem w stercie rozkopanej nosem Aury liści wojowniczo rozwarła paszczę jaszczurka! Normalnie Jurrasic Park na żywo. Aura należy do psów z natury wojowniczych w stylu Papkinowskim, więc poza prezentacją postawy "silny w gębie" powstrzymała się od innych akcji. Chcąc jednak ochronić biednego gada przed dalszym stresem, kazałem Aurze "stulić dziób" a samego gada chciałem przenieść poza teren placu zabaw. A tu nagle - w Zwince obudziły się geny Tyrrano Zaura i...


Zostałem brutalnie oraz bezpardonowo zaatakowany!

A zwierzę szarpało się usiłując odgryźć mi palec!

Dobrze że aparat miałem z zanadrzu, bo stracił bym szansę upamiętnienia przygody, tymczasem Aura oddaliła się, pewnie przekonana że teraz ja (jako dominujący samiec), sam zjem nagonioną przez nią zdobycz. Nie zjadłem, ale nie chcąc sprawiać psu zawodu, powiedziałem jej że zjadłem ;-).