Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

wtorek, 14 czerwca 2011

wyszła z siebie


Chrząszczyk ładny szalenie, fotogeniczny i pożyteczny!
Znaczy ja osobiście nie dzielę przyrody w antropooptycznym pryzmacie na pożyteczne, niepożyteczne i szkodniki, bo to głupota z przyrodniczego punktu widzenia.
Nie ma gatunków niepotrzebnych - bo jak były niepotrzebne to w ogóle nie powstawały kończąc swój byt na etapie pojedynczych mutacji.

Ale akurat siedmiokropka jest pożyteczna bo z racji żarłoczności larwy i imago potrafi wytępić całkiem spore skupiska mszyc bez mała do zera.
Jedynym jej wrogiem w tym zboznym dziele sa mrówki i ... człowiek z opryskiwaczem!


Biedronka siedmiokropka (Coccinella septempunctata)

Ta widocznie wyszła z siebie - widząc jak okoliczny "ogrodnik" pracowicie spryskuje środkiem owadobójczym swoje roślinki.

A potem zdziwienie ..."skąd panie te mszyce się biorą, co za cholerstwo, nigdy wcześniej tyle tego nie było ...?"

No cóż środka likwidującego wyłącznie mszyce nie wynaleziono ...
do krainy wiecznego insekcenia wędrują zatem wszystkie owady które będą miały pecha i pojawią się w pobliżu.
A że mszyce sa roznoszone przez mrówki, oraz że rozmnażają się z szybkością wzrostu funkcji wykładniczej, tedy opryski jedynie miejscowo mogą ograniczyć ich populację - ale o mszycach innym razem - dziś cieszmy oczy "nowa" stara mszycożerną siedmiokropką.


10 komentarzy:

ewarub pisze...

Oj, przydałaby mi się taka biedronka, albo lepiej więcej, bo mszyce już mam ;-(

Rado pisze...

Mszyce są... słodkie.
I niespecjalnie szkodliwe. Zasadniczo, bo w szczególności mogą coś zepsuć. Ale co z tego? Niech rośnie to co daje radę, w danym terenie, a nie jakieś dziwolągi, na które trzeba chuchać i dmuchać kosztem wszelkiego innego stworzenia.
Ale przyznam się... Mam takie dwie fajne róże i mszyce, z młodych pędów i małych pączków... wygniatam po prostu.

ewarub pisze...

A ja idę na żywioł, tzn. nic nie robię. Niech się samo rządzi! A wygniatać nie będę, brrr...

Tili Kaburo pisze...

Też wygniatam. Nawet lubię to zajęcie- kiedy wstanę rano a mszycy na różach nie ma- czegoś mi brak.
Dobra metoda to podlewanie róży rankiem lodowatą wodą- oczywiście ziemię, nie roślinę (czytałam o tym- stosuję).

Ale nornice w ogródku, te mnie wkurzają. Przykro patrzeć jak roślinki pajdą jedna po drugiej podcięte ich zębem. Ich nie wygniotę, a węże nie dają im rady.

makroman pisze...

U mnie póki co mszyce to głównie na makach siedzą - podobno te nasze nie zawierają opiatów a co najwyżej papawerynę która właściwości narkotycznych nie ma ... ale kto je tam wie - w każdym razie dają sobie w żyłę na tych makach i gdzie indziej mi się nie rozłażą. No może poza chabrami ...

krogulec14 pisze...

Żeby to jeszcze opryskiwano ekologicznie. Np wywarem z pokrzyw czy czymś innym, ale naturalnym...

makroman pisze...

Może psiak w ogródku je wystraszy?

Jest takie coś nazywa się MEK, Keton etylowo-metylowy, butanon ... w przemyśle używa się go w chemii, a czasami też w ciepłownictwie do różnych zastosowań ... ktoś wpadł na pomysł ze można nim zalewać kretówki, dziury nornic itp - faktycznie śmierdzi jak sto skunksów ... więc chłopcy brali butelkę, dwie, czasami kanisterek - i zalewali - POMAGAŁO !!!!
Krety i nornice szły w diabły ... ale też przez rok NICZEGO z ogródka zjeść się nie dawało. Po roku ziemia się regenerowała ... pół roku później nornice i krety wracały ;-)

Między nami mówiąc co cenniejsze roślinki trzymam we wkopanych w ziemię doniczkach ...

ptaszka pisze...

Ładnie po łacinie brzmi ta siedmiokropka. Już wiem skąd nazwa firmy produkującej torebki:)

Rado pisze...

Tili
Cholera, też właściwie lubię ta robotę!
To może być substytut atawistycznej potrzeby iskania ;)

Na nornice i krety nie ma rady. Jak się wypłoszy, czy złapie... wrócą. Syzyfowe prace. Lepiej się przyzwyczaić, cieszyć się ich bliskością, to piękne stworzenia, nie brzydsze niż zielsko, które niszczą ;)

Deu pisze...

Dobry sposób to: MIRABELKA

Trzeba posiadać w pewnym oddaleniu od tych właściwych roślin. Utrzymywać w postaci pieńkowej i nie dawać się zanadto rozrastać.
Mszyce uwielbiają śliwy. A mróweczki je tam noszą.
Miałem inne drzewo w odległości 20 m i sznur do prania rozciągnięty. I te mrówki, po moscie, po moście.

Gnieść mszyce - ja wiem? A to nie da się leczyć? :D