Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

niedziela, 6 października 2013

Zaskrończyk - czyli, ofiara głupoty.

Zazwyczaj w swoich postach psioczęna idiotów za kierownica samochodu, tym razem muszę poskarżyć się na idiotę ...rowerzystę. Rzecz jasna może być to tak, że na rower usiadł autoidiota, lub motomatołek, w końcu sezon letni, tereny spacerowe...

Samej akcji nie widziałem, usłyszałem tylko szumoterkot grubego krosowego bieżnika, wpierw po bruku, potem po asfalcie, a następnie ryk radości i jakieś słowa których nie zrozumiałem, ale odnosiły się do faktu że półgłówek w coś trafił. Zlekceważyłem zdarzenie, bo często widuję jak zjeżdżając z "Marcinki" rowerzyści celują np. w puszkę po piwie.

Dopiero w okolicach wiaduktu nad obwodnicą zobaczyłem Aurę trącająca coś nosem na asfalcie, podszedłem bliżej i już wiedziałem co oznaczał ten ryk kretyńskiej radości.

 Debilkowatemu udało się trafić rowerem w młodego zaskrońca przemykającego ulicą. W tym miejscu asfalt ma szerokość na dwie ciężarówki, więc gnojek musiał faktycznie celować w węża.
Zaskrończyk miał tak 25 / 30cm długości, żaden wyczyn trafić i przejechać, każdy głupi by to umiał...


I w ten sposób herpetofauna okolic Góry Św. Marcina zubożyła się bezcelowo o jednego osobnika.
Próbowałem mu pomóc, podniosłem na tekturze z ulicy ale...Ślady kół trzy centymetry poniżej głowy i tuż przed ogonem nie dawały szans na przeżycie.
Ostatnie zdjęcie świadczy dobitnie - po żywym mucha nie ośmieliła by się tak dreptać. 

Swoją drogą zdumiewa mnie to napięcie mięśni grzbietowych, po śmierci wąż wciąż unosi głowę.
Może wypatruje sprawcy? Ot tak, aby gdy tamten już w kalendarz się zawinie, w krainie wiecznych serpentyn, moc wziąć odwet?

Ps. Ta notka powinna się ukazać kilka miesięcy temu, ale czasu brakło, a potem zdjęcia gdzieś się w przepaściach twardego dysku zagubiły.

11 komentarzy:

ewarub pisze...

Człowiek – to jednak zbyt często nie brzmi dumnie...

deu pisze...

Ich się dużo rodzi, by był zapas. Więcej wody, ciepłe lato, wszystkich nie ubije. A co powiesz o budowniczych szos asfaltowych, one tak lubią się wygrzewać na nich. Potem je zmiata z jezdni wiatr. Lubię oglądać je w polu, daleko od ludzi.

makroman pisze...

Ewo - w tym konkretnym przypadku, brzmi jak "durnie"

Deu - czy ja wiem czy dużo? Kilka jajek w jednym gnieździe.

A szosy? problem praktycznie nie do rozwiązania. Na tych asfaltowych czują drgania i uciekają, ale na innych zwłaszcza tam gdzie ruch jest mniejszy faktycznie wiele węży ginie bezsensowną śmiercią (to też kwestia nieuwagi kierowców).

"Lubię oglądać je w polu, daleko od ludzi." - a ja nie znam takich miejsc - włóczę się bezdrożami, ale nigdzie jeszcze nie udało mi się znaleźć miejsca "daleko od ludzi", zawsze w okolicy jest droga, autostrada, zabudowania...

deu pisze...

Dodam, że widziałem ich sporo w tym roku, min podczas koszenia łąki - bociany się za nimi uganiają: i złapie takiego, a on mu się dookoła dzioba owija. Populacja zależy od warunków, więcej wody, więcej węży.

makroman pisze...

Deu - jasne że są, tylko że pod "Marcinka" ich niewiele, a nawet gdyby było ich dość, to i tak nie powód by je rozjeżdżać.

deu pisze...

Uważam, że jeżeli leży na drodze, to należy rozjechać: celować trzeba zaraz za głową. Im większy rower, tym lepiej.

makroman pisze...

No to masz farta że nie jeździsz rowerem w mojej okolicy, bo mógł byś oberwać kamieniem.

Stradovius pisze...

Żenujące, ale w pewnym wieku dość typowe. Ja osobiście mam do zaskrońców wyłącznie sentyment.

deu pisze...

W jakimś, nieznanym bliżej celu, zabrałeś gada do domu? Znasz się na terapii rozjechanych zaskrońców, może przeszczep kręgosłupa itd itp

Po za tym, że to zabronione prawem : D, to zabrałeś posiłek innemu stworzeniu. A kamienie? Cóż. Może zapytaj żony, co na to Ona?

makroman pisze...

Deu - Nie znam się na leczeniu rozjechanych zaskrońców, jednak wiem że wiele zwierząt potrafi się wykurować pomimo obrażeń - chciałem dać mu szansę.

Sam zaskrońca nie zjadłem, więc i "posiłek" wrócił tam gdzie powinien - do natury.

Wbrew prawu jest zabijanie zaskrońców - próba udzielenia im pomocy wbrew prawu już nie jest. Było by wbrew gdybym np. przetrzymywał zaskrońca u siebie w domu, albo zrobił z niego "eksponat" zalany formaliną.

deu pisze...

Mylisz się. Zachowałeś się, jak turyści, którzy znajdują sarenkę-oseska. Za zabranie węża, powinieneś zostać ukarany i stało by się tak w konfrontacji ze strażnikiem leśnym itp. W praktyce jest się bezkarnym. Widzisz Maćku, jak łatwo z Samarytanina stać się przestępcą w Polsce? Wybacz, zasłużyłeś sobie się: D