Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

niedziela, 13 kwietnia 2014

Cienie zapomnianych przodków

Ten wspaniły, intrygujący tytuł nie pochodi niestety odemnie. To tytuł świetnej książki autorstwa Ann Druyan i Carla Sagana. Książka ta, to swoiste wyznanie wiary ewolucjonistów. Wielki Wybuch jest w niej przemilczany, Sagan nie czuł się komfortowo wobec tego nazbyt bliskiego kreacji wydarzenia. Zaczyna więc narrację od ogromnej chmury kosmicznego pyłu i gazu, która stopniowo zbija się w mnijsze byty, a z nich powstaną Słońce, planety, i inne ciała naszego układu, nastepnie mamy opisy procesów chemicznyych, jakieś zjawiska fotoelektryczne i z tego chaosu rodzi się życie...

Następnie życie ewoluuje. To znamy uczyliśmy się tego w szkołach. Zresztą pozycja ta nie jest wymierzona w europejskiego katolickiego czytelnika, lecz raczej w amerykanskiego protestanta, zwłaszcza wyznawy literalnego odczytywania Pisma Świętego, czyli tak zwanego kościoła młodej Ziemi. Jak już wspomniałem, większość tez poglądow znamy doskonale, poza przyczynkami, ciekawostkami czy anegdotami (autorzy darzą nas nimi chojnie). Wartością tej książki, poza osobami pisarsko/małżeńskiego duetu, jest jej niezaprzeczalny humanizm, humanizm wręcz renesansowy.

Książka skrzy się diamencikami typu: "Komórki ludzkie są eukariontami, co po grecku znaczy mniej więcej "dobre komórki" lub prawdziwe komórki". Z typowym dla naszego gatunku szowinizmem podziwiamy je dlatego, że je posiadamy. Trzeba oddać jednak im sprawiedliwość - eukarionty odniosły ogromny sukces".


Niestety mamy też demonstrację wojującej ignorancji, to wtedy gdy Sagan produkuje brednie o torturach Galileusza i spaleniu Bruno za jego poglądy. W rzeczywistości Galileuszjedynie zmuszonybył przyznać że nie posiada żadnych jednoznacznych dowodow na podparcie swoich tez, a Bruno na stos poszedł nie za swoje poglądy, nawet nie za czary, ktore w "naukowy" sposób uprawiał lecz zauwodzenie patrycjuszowskich żon i córek.

Książka ta to także feria kobiecej mądrości, czegoś czego nazwać nie umiem, więcz zacytuję choćbyjeden z setek urywków:
"wbudowana w program naszej egzystencji śmierć stanowi przykry dowód naszych ograniczeń i słabości, a zarazem świadectwo naszej więzi z przodkami, którzy zginęli w pewnym sensie po to abyśmy my mogli żyć".

To nie jest nowa pozycja, raczej już  nieaktualna. Autorzy nie mają pojęcia o epigenetyce, bogato czerpiąc z Dawkinsa...który tego pojęcia także nie miał. Nie znają naszej aktualnej wiedzy o roli tzw. "śmieciowego DNA" a na podstawie owczesnego stanu wiedzy wyciągają daleko idące wnioski. Jak już wyżej wzmiankowałem, trudno się z "cieni" dowiedzieć czegoś nowego, przynejmniej mi, lecz to nie wiedza jest w tej książce najważniejsza.Warto ją przeczytać dla niej samej.







8 komentarzy:

Hanna Badura pisze...

Książka na pewno warta przeczytania.
Ten fragment o śmierci jest taki, można powiedzieć, optymistyczny.
Pozdrawiam serdecznie.

makroman pisze...

owszem bo bardzo... kobiecy

Biedrzyn pisze...

Jedną z żon C. Sagana była Lynn Margulis, też bardzo ciekawa postać ;-)

makroman pisze...

Autorzy pisząc "cienie" bogato korzystali z teorii symbiotycznych, aczkolwiek bez przytaczania nazwisk (są przypisy na końcu książki) - taką wybrali formę że praktycznie poza Darwinem i Huxlejem udaje im się pominąć w tekście wszystkich innych badaczy.

Zbyszek pisze...

Skoro polecasz, to trzeba przeczytać.

DD pisze...

Wow! To coś dla mnie. Dzięki za recenzję.

Hanna Badura pisze...

Z okazji świąt życzę wielu radości i słońca w sercu.

Anonimowy pisze...

Wow, amazing blog layout! How long have you been blogging for?
you made blogging look easy. The overall look of your site is wonderful, let alone the content!


Here is my blog :: rundreisen indonesien individuell