Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

piątek, 11 marca 2016

Przemijająca płeć


Całkiem bez echa, przeszedł dzień mężczyzn, któż by tam pamiętał o 10 Marca? Co prawda u mojego młodszego młodego w szkole 8 marca dostali jakieś gadżeciki, ale tylko dlatego że nauczycielki silnie feminizują i sam Dzień Kobiet traktują jako wyraz męskiej dominacji,  seksizmu itp. Poza tym cicho.
Nie żebym się użalał, w końcu bycie mężczyzna to umiejętność nierozczulania się nad sobą, ale mimo wszystko to szalenie symptomatyczna sprawa.

W latach 80'ych ubiegłego stulecia na łamach Fantastyki pojawiło się szereg artykułów o tym jak to mężczyźni są uznani za płeć niepotrzebną i stopniowo ulegają atrofii a następnie całkiem zanikają. Autorzy wychodzili z różnych stanowisk, jedni z socjologii inni  byli bliżej darwinizmu ale konkluzje były w sumie zgodne - facet zrobił swoje facet może odejść...

Fantastyka... można by się żachnąć,  tyle że ta fantastyka czy to w formie literackiej, czy krytycznej lub popularnonaukowej całkiem trafnie umie opisać różne scenariusze przyszłości i co gorsza, wiele jej się sprawdza.

Czy zatem już niedługo mężczyzn będzie można oglądać w rezerwatach lub na zdjęciach i jaklo wypchane manekiny w zakurzonych salach muzealnych? Wiele wskazuje że... tak!

Zanikamy, spada poziom naszego testosteronu głównie za sprawą niemęskiego stylu życia, który wszak prowadzimy ze względu na... kobiety! Tak drogie panie, doceńcie to. Zbudowaliśmy świat, bezpieczny, wygodny i przyjazny. Świat w którym bycie kobietą nie stanowi już powodu do łez, z opieką medyczną, socjalnym zabezpieczeniem i... windami (tak windami - feminizm bowiem kończy się tam gdzie trzeba wnieść lodówkę na piąte piętro - no ale od czego są windy?). Tylko że ten świat jest dla nas zabójczy, jesteśmy jak pierwsze organizmy żywe na Ziemi, to im Ziemia zawdzięcza że w atmosferze pojawił się wolny tlen i umożliwił bujny rozwój świata który dziś znamy, ale tenże tlen okazał się dla tamtego pierwotnego życia... bezwzględnym mordercą! 
Kobieta nie potrzebuje już mężczyzny żeby dla niej polował, prowadził wojnę czy karczował lasy itp, część tych prac stała się zbyteczna, część już została wykonana. "murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść"... tylko że nie ma dokąd...

Męskość jest zabijana stresem w pracy, gdy nie można z racji społecznych załatwić sprawy w sposób najbardziej męski czyli prostym podbródkowym, gdy trzeba prowadzić grę pozorów, gdy wymaga się od nas opieki nad dziećmi ale stale wmawia iż brak nam "kompetencji społecznych" itd.

Testosteron, ten o którym śpiewała Kajah w fajnej choć kłamliwej piosence oskarżając go o wszystko złe na tym swiecie, jest całkowicie bezbronny w starciu z estrogenami w otaczającym środowisku. A są wszędzie, w produkowanej na masową skalę żywności (żeby kobiety nie były głodne) czy, w kosmetykach (żeby kobiety miały dobre samopoczucie).  Niewieściejemy.  

Nie wierzycie?
Poczytajcie w lutowym numerze Wiedzy i Życia Wywiad z dr n. med. Ewą Kempisty-Jeznach
Zwłaszcza wzruszające jest zdanie: "To zatrważające, ale mam wrażenie, że gatunek męski jest na wyginięciu."

No tak, ale przecież jest jeszcze seks i prokreacja...
Co do seksu, to powiedzmy sobie szczerze - 99% kobiet spokojnie sobie bez niego poradzi, w razie czego mając do dyspozycji (wymyślone przez mężczyzn) wibratory, lub posiłkując się objęciami innych kobiet, zresztą od czego są tabletki (tak, tak SF także i to przewidziała)
A prokreacja?
No właśnie... Otóż już uzyskuje się samce myszy bez chromosomu Y , samo w sobie to betka, ale... mamy oto otwarte drzwi do sztucznej produkcji istot ludzkich które w pierwszym etapie będą samcami ale bez Y, a w kolejnych... no.. wcale nie będą samcami, tylko samicami produkującymi spermatydy...

(zalinkowane z portalu PCh24)

Pora się zbierać...

10 komentarzy:

Rado pisze...

Niewieścieją syte i względnie bezpieczne cywilizacje i znamionuje to zwykle ich rychły upadek. Zawsze znajdują się jednak jacyś bardziej męscy barbarzyńcy, którzy chętnie ten upadek przyspieszą, a przy okazji wzbogacą kulturowo i genetycznie (może obserwujemy właśnie ten fascynujący proces w Europie?). Rosnąca popularność Islamu nie zwiastuje raczej świata kobiet. A tak w ogóle to nie ma chyba sensu rozciągać aktualnych tendencji w przyszłość, bo zwykle wychodzi zupełnie inaczej (zawsze przypomina mi jak prognozowano, że Londyn w takim a takim roku pkryty zostanie się w całości końskim łajnem za podstawę obliczeń biorąc roczny przyrost ich ilości; i nikomu nie wyszło,że będzie to zero; zmiana paradygmatu, tego zwykle nie sposób przewidzieć).

makroman pisze...

Rado - ba... też tak mniemałem, ale to nie futurystyka ani SF to nauka i to taka przez duże N. Genetyka w sumie powinieneś na tym znać się lepiej ode mnie...
Czarno to widzę.
A świat muzułmański, (zwłaszcza arabski) jest co prawda agresywny i w stosunku do kobiet "mało uprzejmy" ale nie jest na tyle prężny by móc "budować na gruzach" i "wzbogacać"

Rado pisze...

Makro,
Jeśli przyczyny niewieścienia są cywilizacyjne to trwać będą dotąd dokąd trawać będzie cywilizacja (ta cywilizacja). Przyjdzie inna cywilizacja, albo katastrofa naturalna i wszystko potoczyć się może innym torem. Genetyka tego nie przewidzi, bo widzi tylko to co tu i teraz (i to wciąż bardzo niewyraźnie). Kręte i nie do przewidzenia są ewolucyjne drogi: foka równie dobrze może stać się rodzajem delfina jak i na powrót wrócić na ląd.

A świat arabski prężnieje jednak i jeśli prężnieć będzie nadal w takim (teraz ja zrobię nieuprawnione wnioskowanie z obecnej tendencji) to łatwo obliczyć kiedy brodzacze i ich niewolnice stanowić będą większość.

Anzai pisze...

Gdyby założyć, że myszy to ludzie (bo genetycznie jest blisko) i "mężczyźni" bez genów chromosomu Y mogą się rozmnażać w następnych pokoleniach, to nadal pozostaje otwarta kwestia prawdziwej ewolucji genetycznej, która w większości jest zależna od mężczyzny i dokonuje się nie w laboratoryjnych probówkach a w środowisku (kobieta jednorazowo tworzy grupę jajeczek, których kod genetyczny się nie zmienia, u mężczyzny tworzą się nowe kombinacje genów). Wynika z tego, że "prawdziwy" człowiek zaczyna się co najmniej na ok. 80 dni (tyle trwa cykl spermatogenezy) przed zapłodnieniem, o ile para ma ze sobą kontakt! Nie chodzi bowiem o to, aby tylko prokreować, ale dostosowywać się do zmieniającego się otoczenia. Manipulowanie w genach niczego nie da, bo przecież m.in. od środowiska zależy, czy jakiś gen (może i "samolubny") się uaktywni, czy też nie. A więc ja bym się nie bał utraty roli samca, ale raczej tego, że panie zaczną płodzić pięknych i zgrabnych Frankensteinów.

Andrzej Rawicz (Anzai)

Wojciech Gotkiewicz pisze...

I dlatego tak lubię wyjeżdżać nad Biebrzę. Gdy nocujemy w samochodzie lub pod namiotem, jeszcze się do czegoś przydaję:) Ognisko się samo nie zapali, ryba nie złowi, a sprzęt nie zatacha. A kiedy idziemy do wiejskiego sklepu po zakupy i informacje o tym, co ciekawego dzieje się w okolicy, to kto bierze na siebie picie piwa na ławeczce? Może w mieście jest tak, jak napisałeś, ale na zadupiach jeszcze nas nie odstawiają do lamusa:)

gŁOŚ z bagien pisze...

...Sprostowanie do komentarza powyżej: jeśli chodzi o "tachanie sprzętu", to różnie to bywa:). Wszystko pozostałe "tak", a oprócz tego jeszcze wiele więcej:). A tak już całkiem poważnie, to myślę, że istoty, o których piszesz, (te niepotrzebujące mężczyzn) naprawdę niewiele mają wspólnego z kobietami.

makroman pisze...

Rado - mi chodzi tylko o tendencje wewnętrzne naszej cywilizacji. Nie sposób jednak wykluczyć że przy okazji armagedonu Y oberwie się też wyznawcom proroka, w sumie najbezpieczniejsi są Azjaci, bo oni sobie jakieś antidotum wymyślą.

Anzai - zgadzam się z twoimi tezami,jednakowoż nietrudno dostrzec że genetyka odpowiada głównie za naszą biologiczną postać, tymczasem gra toczy się już na boisku ewolucji kulturowej a tu nasze plemniki są jedynie spowalniaczami.

Wojciech - owszem w razie jakieś katastrofy naturalnej mężczyźni znów staną się płcią niezbędną, dlatego pisałem że sami stworzyliśmy świat w którym stajemy się zbędni.

gŁOŚu - Kobieta zmienną jest a i tak opinia przyjaciółek jest najważniejsza, zatem jak mężczyźni staną się niemodni prawdopodobnie 99% kobiet będzie wolało samym targać sprzęt niz narażać się na niepochlebne plotki ;-) Poza tym pisałem o osobnikach "męskich" pozbawionych chromosomu Y, a to znaczy ze będą to takie muskularne samice - w sam raz do noszenia plecaków i stelaży ... ;-)

Wojciech Gotkiewicz pisze...

A ja dalej będę się upierał, że na wsi i bez spektakularnych katastrof, mężczyzna jest mężczyzną, a kobieta - kobietą (choć już bez ciosu pięścią w plecy za rozdeptanie jajka:)). Kiedy jednak jadę do takiej warszawy (pisownia zamierzona)już niczego nie jestem pewien.

Anzai pisze...

W odniesieniu do człowieka wyraz "prawdziwy" celowo otoczyłem cudzysłowem (a więc i także sfera kulturowa).
Nasz kod genetyczny to wypadkowa kodu genetycznego matki (a więc tego odpowiadającego za rozwój zarodka, i płodu) nadającego nam określoną "biologiczną postać" jak to nazwałeś, oraz kodu genetycznego ojca. I to przekazany kod genetyczny ojca warunkuje rozwój człowieka w jego okresie dojrzałości osobniczej - to tak dla uporządkowania.
Wynika z tego, że męskie plemniki nie są spowalniaczami, bo poza środowiskiem pełnią jedyną i ważną rolę w ewolucji człowieka. Upraszczając: Panie mogą się same zapładniać uzyskując np. pięknego człowieka, o niebieskich oczach, itd., itp., ale za to całkowicie niedostosowanego do otoczenia, nie tylko w następnych pokoleniach.

makroman pisze...

Wojtku - owszem, ale to kwestia warunków życia, wsie położone blisko miast, takie które stają się bardziej sypialniami i rezydencjami "działkowców" idą z duchem czasu. A te prawdziwe powoli odchodzą w niepamięć, nikt już pola nie obrabia, nikt "gadów" nie hoduje, bo się nie opłaca, a jak to robi to na wielką skalę i wtedy to już zupełnie inna historia.

Andrzeju - masz oczywiście rację i dlatego w społeczeństwach "prymitywnych" nikt nawet nie myśli o pozbyciu się mężczyzn, bo ciągłość linii genetycznej (czyli interesy dawkisowego "samolubnego genu") była by zagrożona. Z drugiej strony w ramach wysokorozwiniętych społeczeństw presja biologii praktycznie zanika, bo służba zdrowia, bo ogrzewane (klimatyzowane) pomieszczenia, bo środki komunikacji, bo tysiąc innych udogodnień...