Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

środa, 20 maja 2009

Szamanizm

Rzecz dzieje się na dalekiej północy azjatyckiej części ZSSR, początki socjalistycznego formowania żyjących tam plemion, powstają jakieś zaczątki kołchozów, pierwsze szkoły, napotykają one na opór społeczny. Prośbą, groźba i przekupstwem władze starają się zgromadzić okoliczne dzieci i poddać je edukacji. O dwójkę z nich upomina się wuj, który jednocześnie jest szamanem

"(...) Poszedł. Wziął z sobą psa i prosto do szkoły. Z mojego okna widać dobrze, co się dzieje na ulicy. Chciałem go początkowo zatrzymać, powiedzieć, żeby nie wprowadzał psa do domu, a potem rozmyśliłem się, może się jeszcze obrazić. Pobył on w szkole z godzinę, wyszedł i odjechał. Patrzę, a nasz staruszek idzie do mnie. Wszedł, a twarz ma zupełnie zmienioną.
— Co ci jest? — pytam. — Wyglądasz, jakbyś przed wilkami uciekał.
— Niedobra sprawa, niedobra — mówi.
— Co za niedobra sprawa?
— Ngadia dziś umrze. (Ngadia to chłopiec, jeden z dwu sierot. Drugi nazywał się Syryjko).
— Dlaczego umrze? — dopytuję.
— Szaman powiedział.
— A skądże szaman to może wiedzieć? Głupstwa pleciesz. Szaman, tak jak nasi popi, różne bzdury
w głowę wbija, żeby z was ciągnąć korzyści. Wszystko to wymysł i bzdura.
— Jakże ma nie wiedzieć? — mówi stary. — Przecież patrzył przez psa. Szaman może przez psa od razu zobaczyć, kto ma umrzeć. On patrzy między uszami psa pod czyjeś nogi. A jak pod nogami widzi oczy, znaczy, ten człowiek umrze. Choroba go weźmie. Sam widziałem przez uszy psa, oczy pod nogami swego syna. Oczy płoną jak ogień. I umarł mój synek.
— A ty byś — mówię mu — mniej wina pił, toby ci się czarty nie zwidywały.

Obraził się stary. Wziął kij i wyszedł. Powieczerzaliśmy tego dnia z żoną i legli spać. Koło północy ktoś stuka. Patrzę — nasza nauczycielka wzywa. Odziałem się, lecę do szkoły. Wchodzę do dzieci, żadne nie śpi. Skupiły się wszystkie koło pieca i siedzą na podłodze.
— Czemu — pytam — nie leżycie w łóżkach?
Jeden, najodważniejszy, powiada:
— Wciąż pod łóżkami ktoś chodzi. To na pewno namtaruo, duch martwych.
A inne dzieciaki jak się wtedy rozwrzeszczały! Aż
strach. Jedno do drugiego się ciśnie, za nauczycielkę się chowają. Wziąłem lampę, oblazłem na czworakach wszystkie kąty, wszędziem poświecił, pokazałem, że nikogo nie ma. Przecież to dzieciaki. A nasz staruch przyleciał z płonącą głownią i patrzy po wszystkich kątach. Przepędziłem go ze złości. I tak już dzieci denerwują się, a tu jeszcze on ze swoimi bzdurami. Jakoś tam uspokoiliśmy całą gromadkę, ułożyliśmy do snu. Zaczęli zasypiać. Wyszedłem. Przychodzę rano
do szkoły, a tu nowa bieda. Ngadia zachorował. Bredzi, nie poznaje nikogo. To płacze, to się śmieje. Mówi, że go ojciec łaskocze. Mo, mysie sobie, ładna sprawa. Jeśli się teraz coś zdarzy, to nikt nie odda dzieci do szkoły. Co tu robić7 felczer obejrzał chłopca, niczego, powiada, może ustanie. Po prostu wstrząs nerwowy. Dawał mu różne środki nasenne, ale nic nie pomogły. Chłopiec rzuca się, boi, inne dzieci też są poruszone. Myślałem, że sam zwariuję, Pod wieczór małemu pogorszyło się. Mówi mi żona:
— Słuchaj, Andrzej, a może to jakaś Hipnoza? Może szaman coś chłopcu wmówił? Przywieź go. Porozmawialibyśmy.
— A idź ty! — mówię. — Przecież to oznaczałoby uznanie go. Ile byśmy potem me przekonywali, jemu będą wierzyć.
— A ty na nic nie patrz, tylko go przywieź. Lepiej niech wierzą, tylko żeby chłopiec nie cierpiał.

I tak mnie piłowała całą noc. Rano już i sam postanowiłem iść porozmawiać. Zawołaliśmy starego. Pytam, gdzie można znaleźć tego szamana. Powiada, że zatrzymał się blisko, z dziewięć wiorst. Można i pieszo iść. No i poszliśmy. A po drodze zastanawiam się, jak ludzie mogą w takie głupstwa wierzyć. W diabła, na przykład. A cóż to takiego ten ich diabeł? Jakiś patyk, kamień, miedziak. A oni go karmią, cackają się z nim jak z żywym człowiekiem. Nie mogę tego zrozumieć w żaden sposób. Jak ja mogę, na przykład, kłaniać się jakiemuś kamieniowi? Nie mogę. Nasi starzy ludzie
też wierzą w różne tam cudowne obrazy, relikwie. Nie lepiej od tych bałwochwalców. No, ale jak może się zrodzić taka wiara? Zajęty takimi myślami, nie zwracałem uwagi na drogę. Odwalamy tak ze starym wiorstę za wiorstą. A on idzie jak nakręcona maszyna. Doszliśmy do jednego wzgórza. Przeszliśmy przez nie, a za nim leży kamieni, a kamieni. Nagle stary zatrzymuje się, dostaje z torby kawałek jeleniego sadła i dawaj nim jakiś kamień nacierać. Kamień jak kamień. Takich samych leży obok mnóstwo. Po co on ten kamień smaruje?
— Dlaczego — mówię — kamień smarujesz?
— Przecież to szatan — powiada.
— Jaki szatan? Tyle kamieni się tu wala, czyżby to wszystko szatany były?
Stary patrzy na mnie. Nic nie rozumie.
— To nie widzisz, że to żywy kamień, szatan-kamień?
— Nie widzę — odpowiadam. — Taki sam kamień jak inne. Jeśli na wszystkie tłuszcz tracić, to ci samemu nic nie zostanie.
Tu już stary oczy na mnie wytrzeszczył:
— Co takiego? Czyś ty rozum stracił? Jak widzisz psa, a koło niego patyk, to zawsze powiesz, że pies jest żywy, a patyk nieżywy. To możesz odróżnić, a żywego kamienia od nieżywego nie odróżnisz? Ciebie też na pewno szaman zepsuł.

Jakby mnie coś w głowę stuknęło. Stary uważa jeden kamień za martwy, a drugi za żywy, a ja nie. Zupełnie inaczej każdy z nas myśli. Teraz już nie takie ważne, dlaczego on uważa kamień za żywy. Może ten kamień do czegoś podobny, może mu się przyśnił...Diabli go wiedzą. Najważniejsze: żebyś mu nie wiem jak tłumaczył, że kamień jest martwy, nie przekonasz go. Człowieka urabia życie. Gdybym teraz rozbił ten kamień, to stary mógłby nawet umrzeć. Dlatego, że wierzy. Nawet nie wierzy, lecz widzi, czuje, że żywy. Takie sprawy. Przekonywanie bez naocznych przykładów jest bezcelowe. Takich jak mój staruch trzeba od nowa wychować, żeby zrozumieli swą głupotę. Inaczej, nie rozumiejąc ich świata i ich życia, można narobić szkody przez łamanie wszystkiego od razu. Ludzie zestraszą się i zamkną w sobie. Nastawią się wrogo i tyle. Trzeba ich zrozumieć. Wtedy wszystko ułoży się z sensem. Przyszliśmy wreszcie na postój. Poszedłem prosto do szamana, do czumu. I inni tam się zebrali.
Mówię im:
„Szaman zrobił coś chłopcu".
Pogadali między sobą, a potem przewiązali szamanowi brzuch rzemieniem i zaczęli go gnieść, aż zwymiotował. Przyjrzeli się wydzielinie. A mój staruszek
objaśnia: „On przełknął chłopaka. O, tu są jego włosy. Teraz wyszły na wierzch".
Wtedy jeden ze starszych przygnał sanki, siedliśmy i pojechaliśmy do faktorii. Człowiek ten porozmawiał z Ngadią i chłopcu ulżyło. Wyzdrowiał. To na pewno była hipnoza, głowę bym dał. Chłopaka upewnili, że jest uratowany, no i wyzdrowiał. Od tego czasu sprawy poszły raźniej. Przywiózł jeden dziewczynkę, inny chłopca i dzieci przybywało. Na drugi rok trzeba było
szkołę rozbudować.

Tak, widzisz, było. Chcesz, to się śmiej, a ja jestem przekonany, że starzy Nganasanie zupełnie inaczej widzą niż my. Najstarsi poumierali, prawda, ale niektórzy po dziś dzień jedne kamienie uważają za żywe, a inne — za martwe. Młodzi często nie chcą zrozumieć, że starzy mają zupełnie inaczej ułożone mózgi.
Śmieją się z nich. Niepotrzebnie.
— A co się stało z szamanem? — przerwałem.
— A co się miało stać? Dali mu swoi dobrze w skórę, żeby wody nie mącił i przepędzili do wadiejewskich plemion. Ale i tam się nie przyjął. Koczował samotnie, a potem zmarł. A te dzieci dobrze znasz. Ngadia jest teraz brygadzistą rybaków, pozostali przebywają w Usf-Awamie. Sami już mają dzieci. Ten staruszek, co to tłuszczem kamień smarował, żyje do dziś.
Też go znasz, to Muchunda. Taka to cała historia.

Matwieicz - narrator i jednocześnie bohater tej opowieści, był bohaterem wojny domowej, aparatczykiem komunistycznym, pełnił różne funkcje na dalekiej północy. Jasne jest ze "za darmo" tam nie trafił, na pewno jednak nie trafił tam za wiarę w rzeczy nadprzyrodzone. Zamieszczam ten tekst jako kolejny głos współbrzmiący z opowieścią Wojciecha Cejrowskiego Rio Anaconda. Wielu chce widzieć w niej bajdy, brednie lub w najlepszym razie powieść przygodową. Jednak z moich obserwacji świata, z relacji które sam wysłuchałem a niekiedy zaznałem na własnej skórze, wynika że Cejrowski tak jak Matwieicz jedynie zdał relację.

Cytat pochodzi z opisywanej w poprzednim poście książki Jurija Simczenki "Ludzie Północy". wydawnictwo ISKRY, seria, naokoło świata. str 136 i dalsze.

16 komentarzy:

& pisze...

Makroman, przyznaję fajnie się czytało, Matwieicz fajny narrator, ale zbyt dobrze wiem jak wyglądało w CCCP zakładanie kołchozów, zapędzanie do szkoły oraz tworzenie grup pionierskich. Dlatego takimi aparatczykami jak Matwieicz się brzydzę, większość z nich ma krew na rękach.
Polecam mniej przyjemną lekturę, ale obowiązkową moim zdaniem: "Zdrajca nr1 czyli Wniebowzięcie Pawlika Morozowa" da Ci ona w pełni pojęcie o działalności Matwieiczów.
A to co pisał o szamanie, czemu nie? :)
Jeśli chodzi o Cejrowskiego? Kiedyś wymieniłam parę listów z Bolesławem Urynem - jak wiesz on też się interesuje szamanizmem, ale Cejrowskiego uważa za powieściopisarza.

makroman pisze...

To w żadnym razie nie miała być apologetyka komunizmu - w tych czasach powstała książka, w tych czasach działy się opisywane rzeczy. Chodzi o zrozumienie pewnych zależności.
Tak jak dla paranoika, jego obłęd jest absolutnie realny, tak dla wyznawcy szamanizmu, to co robi szaman jest całkowicie prawdziwe - najważniejszy jednak był ten akapit o "żywym kamieniu".

Moim zdaniem przez Uryna przemawia zazdrość. natomiast z całą pewnością to co pisze Cejrowski nie spełnia wymogów warsztatowych dla relacji naukowej, ba nawet dla pozycji popularnonaukowej. podobnie zresztą jak książki Fiedlera...zauważmy że jego współcześni także powątpiewali w to co pisał. To już chyba takie rodzime piekiełko.

Rado pisze...

makro
Różne dziwy ludzie opowiadają. A jeszcze różniejsze przelewają na papier - najczęściej zresztą jak nic ciekawego nie mają do powiedzenia (taki Halik, czy Kapuściński miał i pierdół ludziom nie wciskał).
Chcesz to wierz, ja czekam na dowody.

Rado pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
ptaszka pisze...

Tę książkę napisał Simczenko. Tak tylko gwoli ścisłości:-)Temat szamanizmu jest mi dobrze znany, bo mam znajomego misjonarza, który długo przebywał w tamtych stronach. Pięknie o Rosji pisze Mariusz Wilk. Polecam jego "Dom nad Oniego", "Wołoka".

dok pisze...

Oj makro, wiele takich bajów na świecie powstało, że głowa mała , lecz którym dawać wiarę, a którym nie?

Jakie są dowody wiarygodne, a jakie nie?

W literaturze jest bez liku relacji innych Matwiejewiczów, lecz trzeba zachować niebiański , racjonalny spokój, w przyswajaniu takiej "wiedzy".
Tako myślę , poczuwam i rzeczę.

makroman pisze...

Rado - a jakie to niby powody do pisania "pierdół" mieli etnograf i komunistyczny aparatczyk...no chyba że koniecznie chcieli podpaść materialistycznie nastawionym władzom.
Ale to nie jest kwestia wiary - szamanizm jako taki jest zjawiskiem obiektywnym, poddającym się weryfikacji naukowej. Jak dotąd jednak wciąż oficjalna nauka stwierdza że to "zabobon" jednocześnie opisując efekty działalności szamanów, których jednak nie umie racjonalnie wyjasnić inaczej niż przy pomocy "hipnozy", "efektu placebo" itp. Problem w tym że nie są to żadne naukowe wytłumaczenia, a jedynie robienie dobrej miny do złej gry.
A propos Halika - znajdę adekwatne cytaty, bo wiem że są, ale na dzień dzisiejszy nie mam tych książek u siebie. Kapuściński zaś pisał o polityce, podróżnikiem w sensie Halika, Cejrowskiego, Pałkiewicza itp. nie był.

Ptaszka - O Simczence i całej książce piszę post wcześniej. Wilk ogólnie pisze o północy, niekoniecznie o Rosji.

Doc - a ja wciąż zastanawiam się po jakie licho Matwieicz opowiadał to Simczence a Simczenka to opisał? Chyba tylko po to by narobić sobie kłopotów na uczelni i w aparacie KPZR.

ptaszka pisze...

Chodziło mi o literówkę w ostatnim akapicie. Nieważne.
W polecanych przeze mnie książkach akurat pisze o Rosji.

makroman pisze...

Ptaszka - już edytowałem - dzięki za spostrzegawczość.

Ostatnio czytam serię artykułów Wilka o podróży po Labradorze i północnych rubieżach Kanady. Natomiast w Rosji siedzi On na takim zadupiu że zapewne 90% Rosjan nawet nie wie że to jeszcze Rosja ;-)

dok pisze...

Makro,
nie od dziś wiadomo, że jedno ludzie widzą, co innego opowiadają , a jeszcze co innego zapisują.
Nasze postrzeganie otaczającej rzeczywistości , jest pełne błędów, wynikających z nadmiernej ekscytacji i naturalnej zdolności do fantazjowania i wyolbrzymiania . Człowiek tak ma.
Znasz takie powiedzenie o igle i widłach?:-)))

makroman pisze...

Doc - ale to co piszesz, nijak się ma do "ludzi radzieckich". Wodzy fantazji i ekscytacji mógł się poddać Cejrowski, ale nie Simczenko! Dla Cejrowskiego była to przepustka do sławy, dla Simczenki prawdopodobnie w naukowy niebyt

dok pisze...

Ja tam nie wierzę w "materialistyczność" ludzi radzieckich. Zabobonność i wiara w cuda , od zawsze w Rosji była największa. Nawet u towarzyszy, którzy oprócz załgania , nosili w sobie pierwiastek cudotwórstwa, którego nie pozbyli się nigdy , co widać na przykładzie mistycyzmu, który z łatwością się odrodził po upadku komunizmu.
Czyżbyś o tym zapomniał , choć to było całkiem niedawno?!
Przecież komuniści , to ci to dopiero wierzyli w cuda!:DDDD

Rado pisze...

makro
Przceniasz radziecki materializm(np. ,,łysenkizm", który zamroził rozwój genetyki w ZSRR na kilkadziesiąt lat). Toż to byli fantaści, że hej. Badali najbardziej niesamowite historie, nie bez powodu zresztą, bo wiele z nich, w tym szamańskie sztuczki, to psychologiczne metody wpływania na ludzi, a na tym zależało aktywowo najbardziej. Niewiele jednak zdziałali sądząc po ich ostatecznym ,,sukcesie".

makroman pisze...

PANOWIE !!!! - Tak jak okultyzm w Niemczech tak mistyka w Rosji zawsze zajmowały swoje poczesne miejsce, niemniej jednak dopiero totalitaryzm zrobił z nich religie państwowe. Problem w tym że tak cerkiew, jak i szamanizm, czy chrześcijaństwo (a zwłaszcza katolicyzm) nie były w totalitaryzmach tolerowane. To zresztą logiczne, gdyż stanowiły systemy konkurencyjne.

Ale mniejsza o to. Mamy oto wiarygodny przekaz, płynący od etnologa, który na pewno nie pisał tego by zdobyć poklask rzesze wiernych czytelników (bo nie takie to czasy były). Mamy szamana i "żywe kamienie", przekaz jest zgodny z tym co czytaliśmy u Cejrowskiego.

Rado pisze...

Mamy opowieść nic więcej. Szaman bazuje na lękach, niewiedzy itp. Działa na psyche, tak jak na psyche działa przywódca sekty, czy ... dobry sprzedawca. Nie przeczę, że takie historie się nie zdarzają. One są, tyle że w głowach ich uczestników, nie w świecie fizycznym.

makroman pisze...

Rado - cały czas NICZEGO INNEGO się nie domagałem! Nie ważne jak działa szaman - ale działa. Obiektywnie jest efekt, choć nie ma śladów po oddziaływaniu.